Pomyślałam sobie, że jednak napiszę moje marne, amatorskie wypociny, których nawet nie można nazwać twórczością.... Jakoś tak mi to wyszło z rozpaczy ;/
Na razie tylko prolog, piszę 1 rozdział ;x
Jesteśmy tak niedopasowani... Żyjemy, ciągle krzycząc. Ranisz mnie bardzo często, ale gdy widzę twój ból, twoje cierpienie... Moje serce łamie się na tysiąc kawałków. Lecz zawsze sklejam je twoim szczęściem, uśmiechem. Uśmiechem, który jest moim światłem. Żałuję tylko, że jest jak kometa - szybko się pojawia i równie szybko znika, a później trzeba na niego długo czekać. Przez to, te wygięte, ciepłe usta są wyjątkowe. Bo należą do ciebie.
Nieważne ile razy mnie zranisz, nieważne ile bólu mi zadasz. Nieważne, że bierzesz, że mnie odpychasz. To wszystko jest nieistotne. A wiesz, dlaczego Cię znoszę? Bo Cię kocham... I zawsze będę kochała...
Mój ty kochany sadysto...
Taka mi historia przyszła do głowy, że po prostu musiałam to spisać. W środku nocy siedziałam z zeszytem i pisałam ;3 Nie jest to wesołe, ale mnie wciągnęło. Bardzo dziwna jest narracja >..< Ale musiałam tak zrobić ;D
Następnym razem może dam 1 rozdział. Nie wiem...